Strona:Leo Belmont - Złotowłosa czarownica z Glarus.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

swoją grzech tak straszny?... Nie znałam djabła... Jako żywo!... Jezu!... czego wy chcecie odemnie?!...
Zemdlała.
Przerwano badanie na godzinę...
Potem ten pierwszy egzamin, którego datę: 4 kwietnia 1792 r. notuje protokół, opatrzony znamienną formułą: Ad majorem Dei gloriam“[1] — ciągnął się już krótko: — w niespełna pół godziny udało się wydrzeć czarownicy ważne wyznania, które dotąd w niecnym uporze taiła przed światem.
Na ten raz zastosowano tak zwaną technicznie „korbę“ — świetny sprzęt inkwizycji, sporządzony podług najdoskonalszego modelu hiszpańskiego. Łączył on „ekspansję z elewacją“, — stwierdza skrupulatnie protokólista. To znaczy, że podsądna podnoszona była wgórę na łańcuchu żelaznym, przymocowanym do belki poprzecznej, z rękoma, wykręconemi do tyłu; z nóg obnażonej męczennicy zwieszały się pudowe kule żelazne. Kiedy kat obracał zwolna korbę, ciało ofiary zwisało rozciągane przez ciężar, uczepiony do nóg, a kości rąk obracały się w stawach, trzeszcząc i powodując wzrastający wywich, jakby chodziło o eksperyment akrobatyczny w przyśpieszonem przez pedagogję trybunału inkwizycyjnego tempie.
Oczy Anny wyszły z orbit, gdy ujrzała poraź pierwszy w życiu ten instrument — stały się obłąkane, ogromne, świecące białkami, bo źrenice z nieludzkiego bólu uciekły wgłąb, kiedy nastąpiła pierwsza „elewacja“.
— Powiem! powiem wszystko! — wrzasnęła.

Korbę zatrzymano.

  1. Ku większej chwale Boga.