Strona:Leo Belmont - Pani Dubarry.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A co byś powiedziała, Joasiu, gdybym spełnił twoje marzenie i zamieszkałabyś jeszcze ładniej, niż tu?
— Ot, co! — krzyknęło dziewczę i jednym susem zawisło na szyi starego bankiera, całując go soczyście w oba policzki.
Był rozradowany:
— Doskonale! Mianuję cię moją chrześniaczką i zawiozę cię do mojej Fryderyki!

ROZDZIAŁ IV.
U panny Fryderyki.

Jeżeli miłość rządzi się prawem kontrastu, to wybór przez pana Dumonceau Fryderyki Müller na kochankę jest w całkowitej zgodzie z tem prawem. Jeżeli jednak trafną jest poprawka, że zbliżenie się w dziedzinie kontrastów wymaga pewnych podobieństw, gdyż jaskrawe przeciwieństwa wykluczają możność zbliżenia się, to ten miłosny stosunek należał do wyjątków z ogólnego prawa.
Chudy, jak tyka, niezmiernie ruchliwy, miłujący podróże bankier Dumonceau sprowadził sobie kiedyś, z wycieczki w interesach do Niemiec, tłustą i leniwą Bawarkę, której pulchne kształty i niebieskie maślane oczy urzekły jego serce. Może zatopiony w rachubach walutowych nie miał czasu na długie przebierania śród kobiet i na częste zdrady. A może jego kanciasta figura lgnęła do ciepła cielesnego tej