Strona:Leo Belmont - Markiza Pompadour miłośnica królewska.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




Rozdział VII.
Nuda królewska.

Kultura XVIII. wieku, zwrócona na piękno zewnętrzne, dążąca do ideału wyszukania, wdzięku, gracji, rozkochana w dworskości, stroju, etykiecie — doszła do szczytowego punktu, a teraz w epoce Ludwika XV. jakoby wyczerpana, znużona, nie znajdująca drogi dalszej, omdlewała, staczała się w dół. Sama arystokracja, wypowiedziawszy się do cna, wysiliwszy się ostatecznie, zawisła nad przepaścią — nie wiedząc o tem. Pod bawiącą oko pozłotą i blaskiem, świeciło próchno zgnilizny. Nie było już na wyżynach społecznych wiary w swoje zadania życiowe, w istotność swojej wartości; była już tylko gra obłudy, maska dostojeństwa, z pod której wyzierał uśmiech drwiny i nicującego wszystkie podstawy bytowania sceptycyzmu. Nie było grozy, bo ślepota powszechna kazała trzymać się tradycyjnych form, tańczyć na wulkanie, puszyć się szychem bogactw i etykietą tytułów, a lekkomyślność, utrwalona przez obyczaje, nie odgadywała możliwości — ba! okrutnej bliskości przewrotu.

O chorobliwości epoki świadczył jeden zatrważający objaw: narastająca nuda. Wystarcza odczytać urywki listów, pisanych przez wybitne osobistości czasu, aby odnaleźć w nich melancholijny cień pożerającej wszystkie inne uczucia nudy — bolesną prawdę

46