Strona:Leo Belmont - Markiza Pompadour miłośnica królewska.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nadto fenomenalnie obdarzoną przez naturę. Pani d’Étioles posiada gruntownie kunszt muzyki, śpiewa z pamięci sto pieśni, jest skończoną artystką operową i komedjową, posiada smak najwyszukańszy... słowem, — rozumiem zachwyt pani Mailly i gdyby nie wiek mój (dodał z uśmiechem) rad byłbym zrobić to samo, co i ona... Ale oto i pani Mailly... Prosimy tutaj — broń się pani sama — atakują tu zapał pani dla pani d’Étioles.“
Istotnie w progu salonu stała od paru chwil pani de Mailly. Była zarumieniona, usta jej drgały powstrzymywanym gniewem. Słyszała wymierzony przeciw niej atak. Zwolna zbliżyła się do grupy rozmawiających i oddając niski ukłon — nie bez odcienia ironji — całemu towarzystwu, spytała:
„Pozwolicie, panie, że jako podsądna usiądę, bo moja obrona będzie długa.“
I rzucając spojrzenia szarych, błyszczących mądrze, oczu dokoła siebie, zwłaszcza świdrując wzrokiem księżnę de Luynes i z ukosa złośliwie poglądając na faworytę, panią Châteauroux, która zajęła przy królu wprawdzie niebezpośrednio po niej, ongi piastowane przy nim miejsce — pani Mailly rozpoczęła w te słowa:
„Wiem, że na pani d’Étioles cięży grzech pierworodny — jej pochodzenie. Ale kiedy zdarza się cud, któż z nas pyta, skąd przychodzi? Cud przyjmuje się pokłonem. Cud jest zawsze z nieba... albo z piekła. Albowiem jeżeli pokusy naszego kobiecego rodzaju, zdaniem mnichów, pochodzą z piekieł, to pani d’Étioles posiada wszystkie uroki szatańskiej kokieterji... lub poprostu kobiecej, jak rzekłybyśmy — dalekie od poglądów mniszych. Lecz wolę rzec, że czary pani

25