Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   283   —

lacye pośmiertne Fauville’a stały się przedmiotem rozmów i ludzie burzą się przeciw popełnionej przezeń zbrodni i nie wiedzą nawet, jak mają sławić pańską zdolność i przenikliwość, ale jest rzecz, która dominuje nad temi wszystkięmi rozmowami i dyskusyami. Oto ponieważ wszystkie trzy gałęzie rodu Rousselów już wymarły, któż pozostaje? Don Luis Perenna... W braku naturalnych spadkobierców, któż jest dziedzicem majątku? Znów don Luis Perenna!
— Zaiste, djabelny zbieg okoliczności!
— Oto co się mówi, szefie! Mówi się, że ta serya zbrodni nie może być prostym zbiegiem okoliczności, lecz że, przeciwnie, wskazuje na istnienie jakiejś kierującej woli, która zaczęła swą akcyę od zabójstwa Morningtona, a ma być uwieńczona zagarnięciem dwustu milionów! A chcąc dać tej woli jakieś imię, bierze się to, co znajduje się pod ręką, a zatem osobistość nadzwyczajną, sławną a zniesławioną, zagadkową i tajemniczą, wszechpotężną i wszechobecną, osobistość, która, będąc przyjacielem nieboszczyka Morningtona, od samego początku kieruje wydarzeniami, kombinuje, oskarża, rozgrzesza, każe aresztować, ułatwia ucieczkę, jednem słowem gmatwa całą tę sprawę dziedzictwa, u kresu której, o ile sprawa ta będzie poprowadzona według jej myśli, znajduje się w rezultacie zagarnięcie dwustu milionów! A osobistością tą jest don Luis Perenna, czy też małe budzący zaufanie Arseniusz Lupin, o którym trudno nie pomyśleć, gdy się staje wobec możliwości zdobycia fortuny, wynoszącej aż dwieście milionów.
— Dziękuję!
— Oto co się mówi, szefie i co ja właśnie powtarzam. Dopóki pani Fauville i Gaston Sauverand znajdowali się przy życiu, nie wiele myślano o tem, iż szef jest legataryuszem uniwersalnym Morningtona i jego rezerwowym spadkobiercą. Ale oni już nie żyją. Wobec tego — nieprawdaż? — trudno, aby ludzie nie zwrócili uwagi na fakt istotnie zastanawiający, iż przypadek, z taką uporczywością zdaje się służyć interesom don Luisa Perenny? Przypomina pan sobie maksymę jury-