Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/290

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   284   —

dyczną: „ist fecit cui prodest”. Na czyją korzyść wychodzi zejście ze świata wszystkich spadkobierców z rodziny Roussel? Na korzyść doń Luis Perenny...
— Bandyta!
— Bandyta, jestto słowo, które Weber rzuca w kuluarach prefektury. Szef jest bandytą, a panna Levasseur pańską wspólniczką, i zaledwie ktoś śmie przeciw temu zaoponować! Prefekt policyi? Daremnie byłoby przypominać mu, że panu zawdzięcza dwukrotnie ocalenie życia i że pan oddał sprawiedliwości nieocenione usługi, które on pierwszy jest w stanie należycie ocenić. Daremnie byłoby zwracać się do prezydenta rady ministrów Valenglay’a, który — wiadomą jest rzeczą — szefowi sprzyja... Niestety, istnieje nietylko prefekt policyi! I nietylko prezydent rady ministrów! Istnieje jeszcze urząd bezpieczeństwa, istnieje sąd śledczy, dzienniki, a nadewszystko opinia publiczna, której trzeba dać satysfakcyę i która oczekuje, która domaga się schwytania winnego. Tym winnym ma być szef, albo Florentyna Levasseur. A raczej szef, oraz Florentyna Levasseur.
Don Luis przyjął te wszystkie wywody bez żadnego wrażenia. Mazeroux zapanował jeszcze chwilkę nad sobą, a nie mogąc doczekać się odpowiedzi, z gestem rozpaczliwym wreszcie wybuchnął:
— Szefie, czy szef wie, do czego mnie zmusza? Do sprzeniewierzenia się swoim obowiązkom! Tak jest! Dowiedz się więc, że jutro rano dostaniesz wezwanie do sędziego śledczego i po wyjściu od niego, bez względu na przebieg waszej rozmowy, odprowadzony będziesz do więzienia. Rozkaz już jest wydany. Oto co wrogowie szefa zdołali osiągnąć!
— O... do djabła!
— To jeszcze nie wszystko! Weber, którego pali chęć odpłacenia szefowi za kompromitacyę, zażądał rozstawienia posterunków dokoła tego domu aby szef nie mógł tak czmychnąć, jak się to stało z panną Levasseur. Za godzinę już tu będzie ze swymi ludźmi. I co szef na to powie?