Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/288

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XIV.
Spadkobierca dwustu milionów.

Wieczorem czwartego dnia po owych tragicznych wydarzeniach, jakiś stary woźnica, zakutany w obszerną opończę, zadzwonił do drzwi domu zajmowanego przez Perennę i polecił doręczyć mu list. Zaprowadzono go natychmiast do gabinetu na pierwsze piętro.
Znalazłszy się tam, zaledwie zdążył zdjąć z siebie płaszcz, rzucił się ku Perennie:
— Tym razem niema żartów, szefie! — zawołał, — Minęła już pora na kpiny! Trzeba zabierać swoje manatki i zmykać czemprędzej!
Don Luis, który zagłębiwszy się w fotelu palił spokojnie cygaro, zwlekał z odpowiedzią:
— Co wolisz, Mazeroux? Cygaro czy papierosa? — zapytał.
Mazeroux obruszył się.
— Aleź szef nie czyta chyba gazet?
— Mylisz się, Mazeroux.
— W takim razie sprawa powinna przedstawiać się panu jasno, tak, jak każdemu innemu! Od trzech dni, od chwili dokonania podwójnego samobójstwa, a raczej podwójnego mordu na osobach pani Fauville i Gastona Sauveranda, niema dziennika, w którymby nie można czytać takiego lub podobnego zdania: „I teraz, gdy inżynier Fauville, jego syn, jego żona i ich kuzyn Gaston Sauverand nie żyją, nic już nie dzieli don Luisa Perennę od dziedzictwa, pozostawionego przez Morningtona”. Czy rozumie pan, co to ma znaczyć? Zapewne, iż wybuch na bulwarze Suchet i rewe-