Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   103   —

swemu mistrzowi, więc poprzestał tylko na sentencyi, sformułowanej w następujący sposób:
— Jedno bydlę i ty, to stanowi razem dwoje bydląt, a tyle jest bydląt, ilu jest ludzi, którzy chcą spełniać służbę policyjną przy pomocy świstków papieru, podpisów, rozkazów i innych szmatek. Służba policyjna, mój drogi, to pięść! Jeśli poszukiwane indywiduum znajduje się pod ręką, to się je chwyta za kołnierz! Jeśli się tego nie robi, to następnie ręka wyciągnięta może się znaleźć w powietrzu. Więc dobrej nocy! Pójdę spać! Zatelefonuj do mnie, jak wszystko będzie przygotowane.
Wrócił do siebie wściekły, podniecony zajściem, które uprzytomniło mu, że ma ręce skrępowane i że poddać się musi woli cudzej, a raczej cudzej miękkości.
Na drugi dzień jednak rano, skoro się tylko obudził, chęć ujrzenia policyi, rozprawiającej się z tajemniczym właścicielem laski hebanowej, a raczej przeczucie, że jego współdziałanie będzie pożyteczne, sprawiło, iż odział się corychlej.
— Jeśli nie przybędę w porę — myślał w duchu — to oni dadzą mu wyprowadzić się w pole.
W tej właśnie chwili Mazeroux przywołał go do telefonu.
Na odgłos dzwonka rzucił się w kierunku małej kabiny, wybudowanej przez poprzedniego właściciela nieruchomości na pierwszem piętrze, w ciemnej niszy, dotykającej jego gabinetu i zapalił światło elektryczne.
— Czy to ty, Aleksandrze? — zapytał.
— Ja, szefie! Mówię ze składu win, znajdującego się w pobliżu domu na bulwarze Richard-Wallace.
— A nasz nieznajomy?
— Znajduje się w gniazdku, ale już pora wziąć się do nieqo.
— Ach!
— Tak jest. Walizę ma już przygotowaną. Dziś rano zamierza udać się w podróż.
— Skad wiesz o tem?
— Od jego gospodyni. Ona otworzy nam drzwi.
— Czy mieszka samotnie?