Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   102   —

drans czasu osiągnął bulwar Suchet i prawie natychmiast znalazł się w pobliżu domu, w którym inżynier Fauville wraz z synem zostali zamordowani. Znalazłszy się wprost tego domu, wszedł na wały fortyfikacyjne i stał tam bez ruchu przez kilka minut, zwrócony twarzą do fasady domu. Następnie, kontynuując swą wycieczkę, doszedł do ulicy Muette i zapuścił się w ciemności lasku Bulońskiego.
— Do dzieła, a śmiało! — rzucił Perenna, przyspieszając kroku.
Mazeroux jednak powstrzymał go.
— Co pan chcesz czynić?
— Jakto co? Chwyćmy go za gardło! Nas jest dwóch i chwila dogodna!
— Nie pomyślał szef o jednej rzeczy...
— O czem?
— Że nie można aresztować nikogo bez rozkazu.
— Bez rozkazu?! Bandytę, jedynego w swoim rodzaju! Zbrodniarza! Czegóż ci jeszcze potrzeba?
— Tego, czego nie posiadam.
— Więc czego?
— Rozkazu aresztowania. Nie otrzymałem go dotychczas.
Mazeroux mówił to z takiem przekonaniem, że don Luis Perenna wybuchnął śmiechem.
— Nie masz rozkazu? Biednyś! Dobrze, zaraz zobaczysz, czy będę potrzebował rozkazu.
— Nic nie zobaczę! — wykrzyknął Mazeroux, czepiając się ubrania Perenny. — Szef nie tknie tego człowieka!
— Ależ, szczycie doskonałości! — rzekł don Luis zrozpaczony. — Jeżeli pominiemy tak świetną okazyę, to czyż go potem znajdziemy?
— Z łatwością! On wraca do swego mieszkania. Uprzedzę komisarza policyi. Zatelefonuję do prefektury i jutro rano...
— A jeżeli ptaszek nam czmychnie z gniazdka?
— Nie mam rozkazu.
— Chcesz, żebym ci go napisał, idyoto?!
Ale don Luis zapanował nad swym gniewem. Czuł dobrze, że wszystkie jego argumenty rozbijają się o opór brygadyera i że Mazeroux będzie gotów stanąć w obronie zbrodniarza przeciw