Przejdź do zawartości

Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/313

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pana, jeśli mi pan zbudzi chorego. To nieładnie, że mu pan przeszkadza. Doktor wymaga absolutnego spokoju.
Patrzył na nią w milczeniu, zdumiony, jak zawsze jej niezmąconym spokojem.
— Co pan we mnie widzi, panie Holmes? Nic? A jednak... Zawsze mi się zdaje, że pan ma jakąś myśl ukrytą... jaką? Odpowiedz pan, proszę.
Zdawała się go pytać, całym wyrazem swej pogodnej twarzy, swych oczu szczerych, swych ust uśmiechniętych i całą swą postacią, lekko pochyloną ku niemu. Było tyle prostoty i szczerości w niej, że Anglik poczuł gniew. Zbliżył się i rzekł do niej głosem przyciszonym:
— Bresson zastrzelił się wczoraj wieczorem.
Powtórzyła jakby nie rozumiejąc:
— Bresson zastrzelił się wczoraj?...
W rzeczy samej jedno drgnienie muskułu nie zamąciło spokoju jej twarzy, nic, coby zdradzało kłamstwo.
— Pani była uprzedzona o tem — rzekł jej z gniewem. — Inaczej byłaby pani choć drgnęła. Ah! pani jest silniejsza, niż przypuszczałem... Ale czemu udawać?...