Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nikt nie robi cudów... i ja nie więcej, jak każdy inny. Myślę, kombinuję, wnioskuję, ale nie zgaduję. Tylko głupcy zgadują.
Wilson przybrał skromną postawę psa obitego i usiłował — aby nie być głupcem — nie odgadywać, czemu Holmes mierzył pokój wielkimi gniewnymi krokami. Ale kiedy Holmes zawołał służącego i kazał przynieść walizę, Wilson poczuł się w prawie — bo zaszedł tu fakt materyalny — myśleć, kombinować i zawnioskować, że mistrz udaje się w drogę.
Ta sama operacya myślowa pozwoliła mu zauważyć bez obawy pomyłki:
— Jedziesz do Paryża?
— Możliwe.
— I jedziesz raczej w odpowiedzi na wyzwanie Lupina, niż na prośbę barona d‘Imblevalle?
— Możliwe.
— Pojadę z tobą.
— O! stary przyjacielu! — zakrzyknął Holmes, przerywając spacer. — Więc się nie obawiasz, że twoje lewe ramię może spotkać ten sam los, co prawe?