Przejdź do zawartości

Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Z głębi serca pragnąc oszczędzić panu podobnego upokorzenia, zaklinam w imię przyjaźni nas łączącej, zostań pan spokojnie w cieple domowego kominka.

Wyrazy wdzięcznej pamięci dla pana Wilsona, a dla Pana, drogi mój Mistrzu, hołd głębokiego szacunku od oddanego Tobie zawsze

Arsena Lupina”.

— Arsen Lupin... — powtórzył Wilson zmieszany.
Holmes uderzył pięścią w stół.
— Ah! chce ze mnie zrobić głupca, ten łotr! Naśmiewa się ze mnie, jak ze smarkacza! Publiczne wyznanie mego niepowodzenia!!... Czym go nie zmusił do oddania niebieskiego dyamentu?
— Boi się — wtrącił Wilson.
— Głupstwa pleciesz! Arsen Lupin nigdy się nie boi, a najlepszy dowód, że mnie wyzywa.
— Ale skąd on wie o liście, który pisze baron d'Imblevalle?
— A skąd ja to mogę wiedzieć? Dajesz mi trudne pytanie, mój drogi!
— Myślałem... przypuszczałem...
— Co? żem czarodziej?
— Nie, ale widziałem takie twoje cuda.