Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Cóż mi się stać może? Ty tam będziesz.
— W szczęśliwą godzinę! Zuch z ciebie! i pokażemy temu panu, że może się nieco mylić, ciskając nam rękawicę z taką efronteryą. Prędzej, Wilsonie, i bądź na pierwszym pociągu.
— Nie czekając dzienników, o których wysyłce wspomina baron?
— Na co?
— Wyszlę telegram?
— Zbyteczne, Arsen Lupin dowie się o moim przyjeździe. Tego nie chcę. Tym razem, Wilsonie, trzeba nam grać w ukryciu.


∗             ∗

Po południu dwaj przyjaciele siadali na statek w Douvre. Podróż morzem była doskonała. W pospiesznym z Calais do Paryża Holmes pozwolił sobie na trzy godziny smacznego snu, w czasie którego Wilson pozostał na straży u drzwi przedziału oddając się jednocześnie głębokim dumaniom.
Holmes zbudził się rzeźki i zadowolony. Uśmiechała mu się pespektywa nowego pojedynku z Arsenem Lupinem i zacierał ręce z zadowoleniem człowieka, gotującego się na doznanie wielkiej radości.