Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szym, jakby każdy pocałunek zacierał powoli okropne wspomnienie.
— Trzeba mnie kochać, Maksie, trzeba, bo żadna kobieta nie będzie cię kochała, jak ja. Żeby się tobie podobać, jam działała, działam jeszcze, nawet nie według twych rozkazów, ale według najtajniejszych twych pragnień. Popełniam czyny, przeciwko którym wszystkie moje instynkty, całe sumienie moje się burzy, ale nie mogę się oprzeć... Wszystko co robię, robię machinalnie, bo tobie to potrzebne i ty tak chcesz... i jestem gotowa znów rozpocząć jutro... i zawsze...
— Ach, Klotyldo — wyrzekł z goryczą — czemu jam cię wplótł w moje życie? Powinienem był na zawsze pozostać dla ciebie Maksymem Bermond, któregoś ty kochała przed pięciu laty i nie dać ci poznać... innego człowieka, którym jestem...
Rzekła cicho:
— Kocham też tego drugiego człowieka i nie żałuję niczego.
— Owszem, żałujesz — dawnego życia, życia w świetle.
— Nie żałuję niczego, gdy ty tu jesteś — rzekła namiętnie. — Niema winy, niema