Strona:Leśny karzełek.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   16   —

mieć możesz posłanie... Nie lubię, jak próżniacy przyglądają się mojej robocie!
Głos karła był tak groźny i rozkazujący, cała postać tchnęła taką złością, że dziewczyna musiała usłuchać. Urządziła sobie posłanie ze słomy, ułożyła się na niem i po chwili usnęła, zapominając w ten sposób o wszystkiem co ją trapiło.
Zbudziły ją śpiewy ptaków w parku okalającym zamek i promienie wschodzącego słońca.
Zerwała się z posłania i wykrzyknęła z podziwem. Całą komnatę zaścielała z prawdziwego złota przędza, nawet posadzki nie było z pod niej widać. Posłanie na którem tak dobrze noc przespała, również zamieniło się w złote pasmo.
Szybko biegać poczęła po pokoju szukając karzełka aby mu za wyratowanie od śmierci podziękować, ale nigdzie go nie znalazła. Znikł cicho, jak cicho się zjawił.