Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— „Ale ja jestem król, który zwyciężył wszystkich królów“, — rzekł rycerz.
— Musisz mi to udowodnić, zanim cię poślubię, — odparła dumna królewna. Zadrżała jednak i zbladła, bo w głosie rycerza było coś takiego, co ją śmiertelnie przeraziło. A gdy rycerz roześmiał się, śmiech jego był jeszcze bardziej okropny.
— Mogę ci to z łatwością udowodnić, piękna królewno, musisz jednak pojechać ze mną do mego królestwa na próbę. Weź ze mną ślub, a potem ciebie, twego ojca i twój dwór zabiorę do mego królestwa. Jeżeli nie będziesz ze mnie zadowolona, będziesz mi mogła oddać pierścionek i wrócić do domu tak samo wolna, jak byłaś dotychczas.
— Było to dziwne żądanie i wszyscy przyjaciele błagali królewnę, aby rycerzowi odmówiła. Lecz dumna królewna tak bardzo pragnęła stać się królową całego świata, że przystała na propozycję rycerza. Służebnice ubrały ją i przypięły jej do włosów welon, który przez tyle lat był przez nie tkany. Potem odbył się ślub, lecz pan młody ani na chwilę nie uniósł przyłbicy i nikt z obecnych jego twarzy nie widział. Dumna królewna stała się jeszcze bardziej dumna, niż dotychczas, lecz twarz jej była tak biała, jak welon ślubny, przypięty do włosów. Nikt nie weselił się na ślubie, nikt nie żartował, wszyscy tylko spoglądali z żałością na królewnę i z nieufnością na zakutego w zbroję rycerza.
— Po weselu pan młody usadowił swą żonę na siodle przed sobą, zaś ojciec królewny i dworzanie dosiedli koni i ruszyli w drogę za młodą parą. Jechali i jechali, a niebo stawało się coraz chmurniejsze, wiatr dął coraz mocniej i cienie nocy powoli zapadały. O zmroku wreszcie dotarli do ciemnej doliny, w której dostrzegli pomniki i mogiły.