Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/328

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

storynka. — Nigdy biedak nie będzie wiedział, żeśmy tak czule o nim myśleli. Teraz już zapóźno.
— Ale jak wyzdrowieje, to ja mu to wszystko powtórzę, — oświadczyła rezolutnie Celinka.
— Żałuję teraz, że wytargałam go za uszy wówczas, kiedy mnie chciał pocałować, — biadała dalej Fela, która teraz dopiero uświadomiła sobie te wszystkie przykrości, jakie sprawiła Piotrkowi. — Oczywiście nie mogłam pozwolić na to, żeby chłopiec do pos... żeby chłopiec mnie całował. Ale nie powinnam się była aż tak na niego gniewać. Powinnam była załatwić tę sprawę łagodniej. Powiedziałam mu wtedy, że go nienawidzę. Skłamałam, ale on napewno umrze z myślą o tem. Ach, mój Boże, dlaczego ludzie mówią takie rzeczy, a potem muszą swoich słów żałować?
— Sądzę, że Piotrek po śmierci pójdzie do nieba, — szlochała Celinka. — Przecież przez całe lato sprawował się wyjątkowo dobrze, tylko najgorsze to, że nie należał do bractwa kościelnego.
— Wiesz przecież, że jest Prezbiterjaninem, — przypomniała jej Fela. Powiedziała to takim tonem, jakby była pewna, że jeżeli wszystko innne nie udostępni nieba Piotrkowi, to napewno dostanie się tam, dzięki temu, że jest Prezbiterjaninem. — Żadne z nas nie należy do bractwa, ale oczywiście Piotrek nie może pójść po śmierci do piekła. Toby było okropne! Coby tam z nim robili, skoro jest taki dobry, grzeczny i uczciwy?
— Ach, i ja się tego nie obawiam, — westchnęła Celinka, — martwi mnie tylko to jedno, że jeszcze w zeszłym roku nie chodził do kościoła, ani do Szkoły Niedzielnej.
— Widzisz, ojciec jego uciekł, a matka była zbyt zajęta praniem, aby mogła go porządnie wychować, — argumen-