Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/302

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Coby powiedziała panna Marwood, gdyby wiedziała, że zamierzacie się bić? — zauważyła Fela.
Panna Marwood była nauczycielką Feliksa w Szkole Niedzielnej i Feliks ogromnie ją lubił. W tym wypadku jednak Feliks był nieugięty.
Fela próbowała innego sposobu.
— Napewno i tak zostaniesz pobity, jak będziesz walczył z Piotrkiem, — rzekła. — Jesteś przecież za gruby do walki.
Po tych słowach żadna już siła na świecie nie mogłaby powstrzymać Feliksa od walki. Śmiało stawiłby czoło nawet całej armji wojowników.
— To może będziecie lepiej ciągnąć losy? — zaproponowała z rozpaczą Celinka.
— Ciągnienie losów jest o wiele bardziej okrutne, niż walka, — zauważył Dan. — To jest przecież rodzaj hazardu.
— Coby twoja ciotka Jane powiedziała, gdyby żyła i dowiedziała się, że zamierzasz walczyć? — zwróciła się Celinka do Piotrka.
— Bądź łaskawa nie mieszać w to mojej ciotki Jane, — mruknął ponuro Piotrek.
— Mówiłeś, że chcesz zostać Prezbiterjaninem, — klarowała dalej Celinka, — a dobry Prezbiterjanin nigdy się nie bije.
— Co ty mówisz, istotnie! A ja słyszałem, jak wasz wuj Roger opowiadał, że Prezbiterjanie byli najwaleczniejsi na świecie — a może najmniej waleczni, już dokładnie nie pamiętam, ale to mniej więcej ma to samo znaczenie.
Celinka uchwyciła się jeszcze ostatniej deski ratunku.
— Mam wrażenie, żeś twierdził w swem kazaniu, panie Piotrze, że ludzie nie powinni się bić.
— Powiedziałem, że nie powinni się bić dla zabawy,