Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ja także położyłam się na sofce i zasnęłam, a gdy się obudziłam, Pat mył sobie pyszczek, poczem wypił cały spodek mleka. Ach, to jest niebywałe!
— Więc widzisz teraz, że Peg Bowen zdjęła z niego urok? — zawołał Piotrek.
— Mam wrażenie, że modlitwa Celinki więcej tu pomogła, niż czarodziejskie sztuczki Peg Bowen, — odezwała się Fela. — Celinka modliła się wczoraj o zdrowie Pata i właśnie dlatego jest dzisiaj zdrowszy.
— Możliwe, że i to pomogło, — przyznał Piotrek, — ale nie radziłbym Patowi nigdy już więcej drapać Peg Bowen w nogę.
— Chciałbym wiedzieć, co mu właściwie pomogło, czy modlitwa Celinki, czy też Peg Bown, — wyszeptał Feliks w zamyśleniu.
— Mam wrażenie, że ani jedno, ani drugie, — oświadczył Dan. — Pat poprostu zachorował i wyzdrowiał bez niczyjej pomocy.
— A ja wierzę, że to sprawiła modlitwa, — oświadczyła Celinka stanowczo. — Przecież o wiele przyjemniej uwierzyć, że Pan Bóg uratował Pata, niż że to zawdzięczamy Peg Bowen.
— A ty nigdy nie chcesz uwierzyć w to, co ci nie jest wygodne, — zaoponował Piotrek. — Zrozum, przecież ja nie twierdzę, że Pan Bóg do tego ręki nie przyłożył, ale nikt nie przekona mnie, że ta cała choroba nie była robotą Peg Bowen.
Wiara i przesąd staczały w naszych duszach walkę i przez pewien dłuższy czas zwycięstwa nie było po żadnej stronie.