Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— I ja też często dziwiłam się, że o tem niema ani słowa w Biblji, — wtrąciła Celinka. — Szczególnie, że wspomina się często o Baptystach, a przynajmniej o jednym Baptyście.
— W każdym razie, — postanowił Piotrek, — chociaż nawet końca świata nie będzie to i tak będę co tydzień czytał Biblję, aż ją całą przeczytam. Nigdy dotychczas nie myślałem, że to jest taka ciekawa książka.
— Aż dreszcz człowieka przejmuje, jak mówisz, że Biblja to „ciekawa książka“, — zawołała Fela coraz bardziej oburzona. — Dlaczego nie mówisz o jakiejś innej zwykłej książce?
— Ależ ja nie chciałem powiedzieć nic złego, — tłumaczył Piotrek przygnębiony.
— Biblja, to naprawdę interesująca książka, — wtrąciła Historynka, stając w obronie Piotrka. — Jest w niej przecież całe mnóstwo nadzwyczajnych historyj, tak, nadzwyczajnych, Felu. Jeżeli świat się jeszcze dzisiaj nie skończy, na przyszłą niedzielę opowiem wam historię o biblijnej Ruth. Albo wiecie, wszystko jedno tę historię opowiem. Daję wam już dzisiaj przyrzeczenie. Gdziekolwiek będziemy w przyszłą niedzielę, napewno opowiem wam o Ruth.
— Przecież nie będziesz mogła opowiadać historyj w niebie, — zauważyła nieśmiało Celinka.
— Dlaczegóżby nie? — broniła się Historynka z błyskiem w oczach. — Oczywiście, że będę opowiadać. Będę tak długo opowiadała swoje historje, dopóki będę mogła mówić i dopóki będzie ktoś, ktoby mnie chciał słuchać.
Tak, bezwątpienia. Ten nieposkromniony duch talentu Historynki przepłynie triumfalnie ponad wszelkiemi katastrofami, ponad wszystkiemi kataklizmami świata,