Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ne Przedsięwzięcie“ twierdziło, że dwunasty sierpnia będzie dniem Sądu Ostatecznego, to jak my mogliśmy o tem wątpić?
— Czy ty w to wierzysz, Saro Stanley? — indagowała nadal Fela.
— Nie, nie, niema tu ani słowa prawdy, — odparła z przeświadczeniem Historynka.
Lecz w pewnej chwili głos jej dziwnie zadrżał, a może nam się tylko tak zdawało. W dziecięcych naszych umysłach zrodziło się podejrzenie, że Historynka chciała nas tylko uspokoić, lecz sama tak zresztą, jak i my wszyscy wierzyła bezapelacyjnie w koniec świata.
— To nie może być prawda, — zawołała Sara Ray, szukając jak zwykle ukojenia we łzach. — Przecież wszystko dzisiaj wygląda taksamo, jak wczoraj, a nie mogłoby tak wyglądać, gdyby jutro miał być Dzień Sądu Ostatecznego.
— Przecież tak właśnie ten dzień miał nadejść, — wtrąciłem rozżalony. — Przynajmniej tak zapowiadała go Biblja. Koniec świata miał się zakraść do nas, jak złodziej wśród nocy.
— Ale jeszcze coś innego jest w Biblji, — podchwyciła gorączkowo Celinka. — Jest tam wyraźnie powiedziane, że nikt nie wie, kiedy Dzień Sądu Ostatecznego nastąpi, że nawet nie wiedzą o tem aniołowie w niebie Więc jeżeli aniołowie nie wiedzą, to skąd może wiedzieć redaktor „Przedsięwzięcia“?
— Napewno głupstwa plecie, — mruknęła niechętnie Historynka. Wiedzieliśmy o tem, że wuj Roger jest liberałem, a wuj Alec — konserwatystą, dziewczynki zaś pod względem politycznych i religijnych poglądów ustosunkowywały się odpowiednio do atmosfery panującej w danym domu. — Ale powiem wam, że to nie redaktor tę wia-