Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— „Ach, doktorze, mój syn połknął mysz“, — zawołał. — „Co mam robić?“
— „Każcie mu teraz połknąć kota“, — zawołał doktor, zatrzaskując ze złością drzwi.
— Jeżeli istotnie wuj Roger połknął igłę, to myślę, że byłoby najlepiej, gdyby połknął teraz poduszeczkę do igieł.
Wybuchnęliśmy wszyscy głośnym śmiechem, tylko Fela była dalej pochmurna.
— Ale przykro jest pomyśleć, że się zjadło pudding z trocin. Jakim cudem, u licha, mogłaś popełnić taką omyłkę?
— Trociny wyglądały zupełnie jak mąka owsiana, — tłumaczyła się Historynka, czerwona od zawstydzenia. — Trudno, chciałam przecież jaknajlepiej i myślałam, że kiedyś wreszcie nauczę się gotować. Jeżeli teraz któreś z was wspomni choć jednem słowem o tym trocinowym puddingu, to bądźcie pewni, że wam już nigdy nic za karę nie opowiem.
Ta straszna pogróżka odniosła spodziewany efekt, bo żadne z nas nigdy więcej nie ośmieliło się powiedzieć ani słowa na ten temat. Historynka jednak nie mogła do tego stopnia liczyć na milczenie dorosłych, szczególnie na to, że wuj Roger będzie milczał. Istotnie wuj Roger zamęczał ją tym puddingiem aż do końca lata. Ani razu od tego dnia nie usiadł do śniadania, żeby nie zapytać z powagą, czy przypadkiem w kartoflach niema trocin. Ile razy nachodziły go jakieś bóle reumatyczne, zawsze twierdził, że to igła wędruje mu po ciele, a ciotkę Oliwję ostrzegł, aby wszystkie poduszeczki do igieł wyrzuciła z domu, twierdząc, że trociny nawet do puddingu nigdy się nie przydadzą.