Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zrobi mu szaloną awanturę, gdy go kiedykolwiek spotka. Pewnego dnia młody proboszcz odwiedził Crawfordów w Markdale, gdy nagle usłyszał w kuchni głos starego księdza Scotta. Pobladł śmiertelnie i zwrócił się z prośbą do pani Crawford, aby go gdzieś ukryła. Pani Crawford jednak nie mogła go wyprowadzić z pokoju, więc postanowiła schować go do alkowy. Młody ksiądz wsunął się do alkowy, a stary ksiądz Scott wszedł w tej samej chwili do pokoju. Przez chwilę rozmawiał bardzo grzecznie, potem zaczął się modlić wraz z domownikami. Za dawnych czasów, jak wam wiadomo modlono się o wiele dłużej, niż dzisiaj, a przy końcu modlitwy ksiądz Scott powiedział: „Ach, Boże, błogosław temu biednemu młodzieńcowi, schowanemu w alkowie. Natchnij go odwagą, aby się nie lękał spojrzeć w twarz swego poprzednika. Daj mu tyle światła, aby mógł oświecić tonącą w smutku swą parafję“. Wyobraźcie sobie, jak się czuł w tej chwili młody ksiądz zamknięty w alkowie! Wyszedł jednak zaraz po skończeniu modlitwy, chociaż był strasznie czerwony z zawstydzenia. A ksiądz Scott powitał go bardzo mile, uścisnął mu rękę i już ani razu o alkowie nie wspomniał. Od tego czasu zostali obaj najserdeczniejszymi przyjaciółmi.
— A skąd stary ksiądz Scott wiedział, że młody proboszcz jest w alkowie? — zapytał Feliks.
— Nikt nigdy tej tajemnicy nie zgłębił. Przypuszczano, że go widział przez okno, zanim wszedł do domu, a potem domyślił się, że musi być w alkowie, bo żadnych innych drzwi w pokoju nie było.
— Ksiądz Scott zasadził tutaj żółtą śliwę jeszcze za życia dziadka, — zauważyła Celinka, sięgając po jedną ze śliwek, — a gdy to już zrobił, wyznał, że dokonał prawdziwie chrześćjańskiego aktu. Ciekawa jestem, co miał