Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jabym także chciała, żebyście tam wrócili, — mruknęła Fela, rozpalając z wielkim szumem ogień.
— Wszyscy, którzy są blisko ciebie, Felicjo King, dużoby dali za to, żeby mogli dokądkolwiek uciec, — odezwał się Dan.
— Nie do ciebie mówiłam, Danie King, — odcięła się Fela. — „Mów wtedy, gdy cię pytają, a zjawiaj się gdy cię wołają“.
— Ach, ach, ach, — jęczała Celinka na sofce. — Takbym chciała żeby deszcz przestał padać, takbym chciała żeby mnie głowa przestała boleć, takbym chciała żeby mama nie wyjeżdżała wcale i takbym chciała, żeby Dan przestał się kłócić z Felą.
— A jabym chciał, żeby dziewczęta były trochę mądrzejsze, — mruknął Dan, co oczywiście rozpętało kompletną orgję życzeń, nie posiadającą już żadnych granic. Dobra wróżka życzeń powinna była zjawić się w tej chwili w kuchni Kingów, ale tylko taka wróżka, która spełnia życzenia ludzkie natychmiast.
Lecz nawet pierog z mięsem też kiedyś przestaje ludzi dręczyć, to też, gdy przyszła pora podwieczorku atmosfera się nieco rozjaśniła. Deszcz przestał padać i przez okno wniknęły jasne promienie słońca, które poczęły tańczyć na połyskujących od czystości talerzach ustawionych w kredensie, rozperliły się mozajką na podłodze i zajrzały nawet na stół, zastawiony smakowitemi potrawami. Fela włożyła swą błękitną muślinową sukienkę, w której wyglądała tak pięknie, że natychmiast nabrała lepszego humoru, Celinkę głowa jakoś też mniej bolała, a Historynka, pokrzepiona popołudniową samotnością, zeszła nadół z uśmiechem na twarzy i figlarnemi ognikami w oczach. Tylko Dan nadal tonął w melancholji i nie uśmiechnął się nawet, gdy Historynka opowiadała nam anegdotkę, którą