Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

że za nic w świecie nie pozwoli aby Fela nim „rządziła“.
Pogoda również nie była przyjemna i nadomiar wszystkiego do późnego popołudnia padał deszcz. Historynka nie otrząsnęła się jeszcze z wczorajszej melancholji, unikała wszelkich rozmów z nami i nawet nie zdradzała ochoty do opowiedzenia jakiejś historji. Siedziała na skrzyni Racheli Ward i jadła śniadanie z miną męczeńską. Po śniadaniu zmyła talerze i w milczeniu zabrała się do sprzątania naszych pokojów, potem zaś z książką pod jedną pachą i z Patem pod drugą, wyszła na balkon na górnem piętrze i żadną miarą nie można jej było namówić na najkrótszy nawet spacer. Głaskała mruczącego z zadowoleniem Paddy, czytając jednocześnie książkę, obojętna na wszelkie nasze prośby i perswazje.
Nawet Celinka, najłagodniejsza i najlepsza z nas wszystkich, była dziwnie osowiała, narzekając na ból głowy. Piotrek poszedł odwiedzić swoją matkę, a wuj Roger udał się do Markdale za interesem. Przyszła wprawdzie Sara Ray, lecz została tak niechętnie przywitana przez Felę, że natychmiast uciekła do domu, gorzko płacząc. Fela sama przytem narabiała tak dużo hałasu w kuchni, że nawet Celinka leżąca na sofce, w pewnej chwili głośno zaprotestowała. Dan siedział na podłodze, strugając coś scyzorykiem, a minę miał tak wyzywającą, że Fela z każdą chwilą była nań bardziej oburzona.
— Chciałbym, żeby już ciotka Janet i wuj Alec byli w domu, — westchnął Feliks. — Przekonałem się, że to wcale nie jest takie zabawne, gdy dorośli wyjeżdżają.
— A jabym chciał najbardziej wrócić do Toronto, — dorzuciłem ponuro. Przyczyną tego życzenia był najprawdopodobniej dręczący mnie od wczoraj pierog z mięsem.