Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Zmarnowałaś cały chleb, — oznajmiła chłodno Fela. — Teraz jest ciężki, jak kamień. Oświadczam ci, Saro Stanley, że byłoby lepiej, gdybyś miała trochę więcej rozumu, zamiast zajmować się wiecznie opowiadaniem bzdurnych bajek!
Gorzka istotnie była porażka biednej Historynki.
— Tylko nie mów wujowi Rogerowi, moja droga, — jęknęła zrozpaczona.
— Ach, napewno mu nie powiem, — obiecała łaskawie Fela. — Całe szczęście, że jeszcze wystarczy nam chleba na dzisiaj, bo ten trzeba będzie dać kurom. Ale szkoda, że się zmarnowało tyle pięknej mąki!
Historynka wraz ze mną i Feliksem wymknęła się do sadu, podczas, gdy Piotrek i Dan rozpoczęli już swą pracę w stodole.
— Widzę, że nic nie będzie z tej nauki gotowania, — rzekła.
— Nie martw się, — uspokajałem ją. — Zato umiesz opowiadać najcudowniejsze historje.
— Ale historjami temi nie nakarmię przecież głodnych, — martwiła się Historynka.
— Ludzie niezawsze są głodni, — pocieszał ją Feliks. — Bywają takie chwile, kiedy głodu zupełnie nie odczuwają.
— Niebardzo mi się chce w to wierzyć, — jęknęła Historynka, coraz więcej poirytowana.
— Zresztą, — dorzucił Feliks tonem człowieka, którego zasadą jest, że póki się żyje należy mieć nadzieję, — możesz się jeszcze nauczyć gotować, jeżeli masz dobre chęci.
— Ale ciotka Oliwia nie pozwoli mi psuć mąki. Miałam nadzieję, że nauczę się czegoś podczas tego tygodnia, Fela jednak jest tak zniechęcona, że już więcej nie pozwoli mi się do niczego dotknąć.