Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdy tego wieczoru poszliśmy na zebranie misjonarskie, Historynka miała na sobie szkolny mundurek i stary zniszczony kapelusz, podczas gdy Fela i Celinka wystąpiły w swych najpiękniejszych toaletach. Ponadto związała włosy pogniecioną bronzową wstążką, w której jej było wyjątkowo brzydko.
Pierwszą osobą, jaką spotkaliśmy w przedsionku kościelnym, była pani Ray. Powiedziała nam, zaraz na wstępie, że Sara jest poprostu tylko przeziębiona.
Przybyły na zebranie misjonarz miał siedmiu prawdziwie szczęśliwych słuchaczy wśród swego audytorjum. Wszyscy nie posiadali się z radości, że Sara nie jest chora na odrę, a Historynka poprostu promieniała szczęściem.
— Widzisz teraz, że cała twoja pokuta była na nic, — zauważyła Fela, gdyśmy wracali do domu, trzymając się dziś szczególnie razem, bo chodziły słuchy, że Peg Bowen grasuje po okolicy.
— Ach, sama nie wiem. W każdym razie czuję się o wiele lepiej od chwili, kiedy się sama ukarałam. Ale za to jutro powetuję sobie to wszystko, — postanowiła energicznie Historynka. — Właściwie zacznę już dzisiaj wieczorem. Po powrocie do domu pobiegnę na górę i przeczytam list ojca przed spaniem. Czyż ten misjonarz nie był nadzwyczajny? Opowiadanie jego o ludożercach było poprostu niebywałe. Starałam się zapamiętać każde słowo, aby później móc opowiadać tę historję w taki sposób, jak on ją opowiedział. Misjonarze swoją drogą są bardzo szlachetni.
— Chciałbym ogromnie zostać misjonarzem i mieć takie przygody, — westchnął Feliks.
— Wszystko byłoby pięknie, gdybyś był pewny, że cię ludożercy nie zjedzą, — uśmiechnął się Dan. — Ale cobyś zrobił, gdyby cię zjedli?