Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nazewnątrz stodoły wisiała obszerna połać pogodnego błękitnego nieba, po którem przemykały dziwaczne obłoczki i co chwilę zdawało się, że zawadzą o wierzchołek jakiejś jodły.

Szkic dorosłego kota, leżącego na sianie z łapami schowanymi pod sobą

Pat oczywiście też był z nami, mrucząc z zadowoleniem, a od czasu do czasu czając się na wyfruwające jaskółki. Kot na sianie jest jakby dopasowany odwiecznem prawem do tego właśnie miejsca. Nie zastanawialiśmy się nad tem głębiej, lecz wyczuwaliśmy podświadomie, że właśnie dopiero teraz Paddy znajdował się w odpowiedniem dla siebie miejscu, wyznaczonem mu przez Naturę.
— Próżny jest ten człowiek, który mówi o własnych zaletach, — zauważyła Fela.
— Wcale nie jestem próżna, — zaprotestowała Historynka z zupełną szczerością. — Nie uważam tego za próżność, jeżeli ktoś zdaje sobie sprawę, że ma coś ładnego. Byłby głupi, gdyby się w tem nie orjentował. Próżny jest tylko taki człowiek, który posiada zbyt wiele zarozumiałości. Wiem, że nie jestem ładna, mam tylko ładne włosy, oczy i nogi. Uważam więc, że nie powinno się przykrywać tego, co jest istotnie ładne. Jestem ogromnie zadowolona, gdy nastaje ciepło i gdy mogę chodzić boso, ale jak dorosnę będę musiała zawsze chodzić w pończochach i bucikach.
— I dzisiaj musisz włożyć pończochy i buciki, jak