Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/341

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zdobył może stypendjum Avery, co? Zdobyło je dziewczątko... moje dziewczę, moje dziewczątko, z którego jestem dumny!
Uśmiechał się do niej swym dobrym, nieśmiałym uśmiechem, wchodząc w podwórze.
Wspomnienie tego uśmiechu zabrała Ania do swego pokoiku, gdzie spędziła tego wieczoru długie chwile u otwartego okna, myśląc nad przeszłością i marząc o przyszłości. Przed domem Królowa Śniegu roztaczała się mglisto, biała w świetle księżyca. Żaby rechotały w stawie poza Sosnowem Wzgórzem. Ania zapamiętała na zawsze owo jasnosrebrne, pełne spokoju piękno i pachnącą ciszę owego wieczoru.
Była to ostatnia noc przed ciężkim smutkiem, jaki dotknął młodą dziewczynę. Ale są pewne dotknięcia losu, które na zawsze kładą smutny cień na życie.