Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ VIII.

Próżność ukarana.

Pewnego wieczoru w końcu kwietnia Maryla powracała z posiedzenia w „Szwalni“. Świadomość, że zima wreszcie minęła, zbudziła w niej uczucie zadowolenia i nadzieje, jakie wiosna zwykła wywoływać zarówno w duszach ludzi starych i smutnych, jak i młodych i wesołych. Maryla nie dorosła do analizowania swych myśli i uczuć. Wyobrażała sobie prawdopodobnie, iż myśli jedynie o „Szwalni“, kasie misjonarzy i nowym dywanie dla zakrystji. Tymczasem poza temi rozmyślaniami ukrywało się rozkoszne poczucie różowiących się pól, rozpalających się w bladej purpurze mgieł zachodzącego słońca, wysokich, ostro zakończonych cieniów sosen, padających na łąki po drugiej stronie stawu, nieruchomych topoli o ciemno-czerwonych, nabrzmiewających pąkach wokoło zwierciedlanej tafli jeziora leśnego, bezustannego budzenia się świata i silnie pulsującego życia pod szarą powłoką ziemi. Wiosna szła, a powolny krok Maryli stawał się coraz lżejszy i szybszy pod wpływem głębokiej, wiośnianej radości.
Wzrok starej panny spoczął z miłością na Zielonem Wzgórzu, przezierającem poprzez młode liście drzew i odbijającem w swych oknach światło słoneczne w niezliczonej