Strona:L. M. Montgomery - Ania z Avonlea.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiele i umiała opowiadać. Znała świat, a doświadczenia swe wypowiadała dowcipnie i wesoło, olśniewając słuchaczy. Zręcznie wciągała obecnych do rozmowy, tak że Ania i Diana, zanim się spostrzegły, gawędziły z nią jak ze starą przyjaciółką. Pani Pendexter była małomówna, tylko uśmiech igrał w jej pięknych oczach i na ustach, a jadła kurczę i ciasto z tak nadzwyczajnym wdziękiem, jakby miała przed sobą przynajmniej nektar i ambrozję. To też później Ania zwierzyła się Dianie, że ktoś tak bosko piękny jak pani Pendexter, nie powinien wcale mówić — wystarcza, gdy patrzy.
Po obiedzie towarzystwo udało się na przechadzkę poprzez Aleję Zakochanych, Dolinę Fiołków, Ścieżkę Brzóz i Las Duchów aż do Źródła Nimf, gdzie rozłożono się na półgodzinny odpoczynek. Rozmowa toczyła się przemile. Pani Morgan uśmiała się do łez podczas opowiadania Ani o pewnej pamiętnej wieczornej przechadzce, której to Las Duchów zawdzięczał swoją nazwę.
— Czyż to nie była istna uczta dla umysłu i serca? — pytała Ania Dianę po odjeździe gości. — Nie umiałabym powiedzieć, kiedy doznawałam większej rozkoszy: słuchając pani Morgan, czy też patrząc na panią Pendexter? Sądzę, iż przyjemniej spędziłyśmy czas, niż gdybyśmy były uprzedzone o ich przyjeździe i musiały się zająć wyszukaną usługą. Zostań ze mną na herbacie, Diano, pogadamy jeszcze o wszystkiem.
— Priscilla mówi, że szwagierka pani Pendexter jest angielską hrabiną, a jednak pani Pendexter wzięła drugą porcję konfitur — rzekła Diana, jakgdyby te dwa fakty nie dawały się pogodzić.
— Nawet sam hrabia nie mógłby skrzywić swego arystokratycznego nosa na konfitury Maryli — zauważyła Ania dumnie.
O nieszczęściu, jakie spotkało jej własny nos, Ania nie