Strona:L. M. Montgomery - Ania na uniwersytecie.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

byli tacy bogaci. Ale ja na żadnego z nich nie mogłam się zdecydować, dla mnie wybór był tak samo trudny, jakbym wybierała męża z pośród stu kandydatów. Gdybym nawet wybrała jednego z nich, z pewnością potem żałowałabym, że nie zostałam żoną tego drugiego.
— Więc żadnego z nich nie kochasz? — zapytała Ania po chwili namysłu. Przykro jej było mówić z tą zupełnie obcą dziewczyną o kwestji, która dla niej samej była niejako najważniejszym przejawem życia.
— Oczywiście, że nie. Ja nikogo nie potrafię kochać, to już tkwi we mnie, zresztą wcale tego nie pragnę. Kobieta zakochana staje się niewolnicą. Wówczas mężczyzna stara się ją maltretować. Jabym się bała miłości. Nie, nie, Anatol i Augustyn, to bardzo dobrzy chłopcy i bardzo ich obydwóch lubię. Lubię ich do tego stopnia, że sama nie wiem, który z nich jest lepszy. W tem jest właśnie największy sęk. Anatol jest przystojniejszy, a ja mogę zostać żoną tylko przystojnego mężczyzny. Pozatem jest świetnie wychowany i ma prześliczną czarną czuprynę. Ale jednocześnie jest za dobry. Nie chciałabym mieć takiego dobrego męża. Anatol jest człowiekiem bez wad.
— To dlaczego nie chcesz zaślubić Augustyna? — zapytała Priscilla z uśmiechem.
— Czyż można być żoną człowieka, który ma takie imię? — zawołała Iza z rozpaczą. — Wątpię, czybym to znieść mogła. Coprawda ma wyjątkowo klasyczny nos, a przyjemnie mieć w rodzinie kogoś z ta-