Strona:L. M. Montgomery - Ania na uniwersytecie.djvu/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Wybredne dziewczęta zawsze zostają na koszu, — rzekła. Czy to prawda, że Gilbert Blythe zaręczył się z panną Stuart? Karol Slone mówi, że to jest skończona piękność.
— Nie wiem, czy to prawda, że Gilbert się zaręczył, — doparła Ania spokojnie. — Istotnie, panna Stuart jest bardzo ładna.
— Kiedyś miałam wrażenie, że Gilbert ożeni się z tobą. Uważaj, żeby ci wszystkich adoratorów nie zabrano.
Ania postanowiła zaprzestać tej walki, bo trudno przecież walczyć z tym, kto na uderzenie rapierem odpowiada ciosami topora. — Pójdę już, — rzekła, wstając z miejsca. — Przyjdę kiedyś odwiedzić Jankę.
— Koniecznie, koniecznie, — zawołała pani Andrews z serdecznością. — Janka wcale nie jest dumna, nawet niema zamiaru zrywać z dawnemi przyjaciółkami. Ogromnie się ucieszy, jak przyjdziesz.
Przy końcu maja przyjechał miljoner Janki, przywożąc narzeczonej nowe klejnoty. Jedyną pociechą dla pani Linde było to, że Inglis nie był już taki młody, bo miał nawet siwawe włosy.
— Nic dziwnego, że musi przynęcać dziewczęta pieniędzmi, — mówiła z uśmiechem.
— Zdaje się, że to bardzo miły człowiek, — broniła go Ania. — Jestem pewna, że naprawdę Jankę pokochał.
— Co to można wiedzieć, — odparła pani Małgorzata.
W następnym tygodniu miał się odbyć ślub Izy Gordon, więc Ania pojechała do Bolingbroke, aby być