Strona:Kraszewski Kajetan - Ze wspomnień Kasztelanica.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do ucha żona — Chabersia mówi, że szła sobie ulicą i widziała żołnierza co szedł z karabinem.
— O, o! dla Boga! — wzdycha miecznik — ja nieszczęśliwy.
— Cóż dalej — pyta się matka?
— To jeszcze nic proszę pani — mówi Chaberska — ale idę koło magazynu solnego stoi żołnierz na warcie i to także z bronią.
— Co ona mówi? — odzywa się znów niecierpliwy miecznik.
— Cicho, cicho — powtarza matka — powiada, że szła koło magazynu solnego i tam stał na warcie żołnierz z bronią.
— Co imość mówisz, ach Boże! będzie znowu wojna!
Na tem ograniczały się wiadomości polityczne, bo za nic żadnej gazety nie brał miecznik do ręki, gdyż wszystkich co czytali uważał za rewolucyonistów źle widzianych od władzy.
Za nic nikomu grosza nie pożyczył; raz syn jego z pierwszej żony przyjechał odwiedzić rodziców, a więcej w celu pożyczenia od ojca pieniędzy. Po przywitaniu i zjedzeniu obiadu zaczyna się syna wypytywać:
— Cóż tam u Wasana słychać, urodzaj masz dobry.
— Tak, dosyć proszę ojca, urodziło się nieźle, tylko mi pszenica prawie wszystka poległa i ma szczupłe ziarno; właśnie chciałem prosić ojca o pożyczenie mi pieniędzy, bo potrzebowałbym do siewu nabyć lepszego ziarna.