Strona:Kraszewski Kajetan - Ze wspomnień Kasztelanica.djvu/046

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ryta zapomnieć nie mogła i podejrzywała w tem bezpośredni udział naszego ojca.
W parę miesięcy później, kiedy o tem zdarzeniu cały dwór już prawie zapomniał, matka nie mogąc widać tak łatwo tego przetrawić, a lękając się o los innych swoich faworytów, powzięła zamiar zabezpieczenia się nadal i zaproponowała mężowi w najlepszy sposób przeniesienie się ze swojemi pieszczotkami do wsi najbliżej położonej; a że takowa nadawała się wybornie do tego, bo w niej był dosyć wygodny dwór, ojciec mój przy nadzwyczaj łagodnem swem i pobłażliwem usposobieniu zgodził się na tę fantazyę swej żony. W parę tygodni matka nasza przeniosła się do nowej swej rezydencyi, którą gołem okiem można było dobrze widzieć z naszego ogrodu i o każdym tam ruchu być powiadomionym. Rodzice moi prawie codziennie, gdy na to pogoda pozwalała, odwiedzali się wzajemnie i to nawet w miły sposób urozmaicało ich pobyt na wsi. Matka zwykle przyjeżdżała na obiad, ojciec zaś w innych godzinach wizyty odbywał. Tak więc słabość ta kasztelanowej przemogła nad obowiązkiem żony i matki, co byłoby dziś za złe poczytanem, dawniej zaś wcale to jakoś nie raziło w magnackich rodzinach.
W czasie wizyt mojego ojca, zgraja ta faworytów uważając go już widać teraz za obcego przybysza, zwykle całą gromadą wyskakiwała ze swoich wygodnych łożysk i nieznośnie przeraźliwem szczekaniem hałasowała nie mogąc się uspokoić; tylko jedna matka zdolna była uciszyć tę rzeszę napastników, ale przez