Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jo, jo... punktacya... trzeba zaraz pisać punktacya!...
— Powoli, powoli... Cóż tam, panie Szmidt, w polityce słychać? Wy, niemcy, wiecie zawsze więcej, niż my.
— Aber to jest caly glupstwo ten politik!
— Jo, jo... glupstwo jest — przytwierdził Schultze.
— Dla czego?
— Najlepszy politik, to jest pieniądz zrobić... aber inszy politik to nie wart jeden grosz... dla tego my prosil prędki koniec do sprzedaż.
— Zaraz, zaraz... pożywcie się naprzód, to najpierwsza rzecz. Wiedźcie, że jesteście w polskim domu, skąd nikt głodny nie wyjeżdża.
— Jo, jo, z Polska jeszcze nikt głodna nie wyjechal, to prawda jest.
— Tu tylko piwo nie jest dobre — odezwał się Szmidt — aber jeść nie brakuje. Tu dużo, dużo jest jeść.
Dano znać, że stół dla niemców nakryty.
Pan Mikołaj wymówił się, że im towarzyszyć nie będzie, honory więc robił szwabom pan Karol,