Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ależ, mój jegomość, mój panie Mikołaju kochany — rzekł Jajko — znam twoje usposobienie, wiem, że lubisz przespać się po obiedzie, więc idź bez ceremonii.
— Skoro tak powiadasz, to pójdę, ale tylko na godzinkę, mój Symplicyuszu kochany. Starość nie radość, mój bracie, a przyzwyczajenie to druga natura — to nawet gorsze niż natura — bo przyzwyczajenie...
Pan Symplicyusz roześmiał się.
— Idź, idź jegomość — rzekł — nie trać czasu.
— Ale na godzinkę, tylko na godzinkę — wiesz, że robota nas czeka...
— Ojciec — rzekł do Symplicyusza pan Karol po odejściu staruszka — zawsze jest jednakowy. Zegary, zegary i to nieszczęśliwe gospodarstwo!
— Nieszczęśliwe? — zapytał Jajko — w czem że ono nieszczęśliwe, mój łaskawco.
— Wszystko idzie „lelum polelum“, bez ładu żadnego i składu, służba rozpuszczona, pola źle uprawne, nie zbiera się nawet połowy tego, co się zbierać powinno.
— No, proszę, a przejeżdżając widziałem, że na waszych polach wcale nieźle...