Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Rok bo wyjątkowy, panie szanowny, rok wyjątkowy — ale przy słotnem lecie, to u nas niema co zbierać...
— Jednak żyjecie państwo i nie słyszałem, żeby ojciec długi zaciągał...
— Niby nie zaciąga na hypotekę — ale rachunków różnych drobnych jest dosyć... no — a jak wypadnie płacić towarzystwo, wtedy przez dwa tygodnie przynajmniej chodzi jak struty i jęczy, wyrzeka, prawie że do łóżka się kładzie.
— Ale płaci?
— I cóż stąd, że płaci — odezwała się pani Lucyna niechętnie. My wolelibyśmy, żeby sobie odpoczął, żeby tych kłopotów i ciężarów nie miał... Stary człowiek, nałeży mu się odpoczynek...
— Racya, najsłuszniejsza racya! Ślicznie pani dobrodziejka powiada; kupcie państwo ojcu z dziesięć starych zegarów, żeby miał co nakręcać i naprawiać — a pan Karol niech gospodarstwo obejmie. Człowiek młody, energiczny, w samym kwiecie życia, to, panie dobrodzieju, cuda może wyrabiać. Ręczę, że za lat trzy, cztery, niktby nie poznał Maciejowa.
— Cóż też pan mówisz, co pan mówisz! — ode-