Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

łaj z wagami — całość na żaden sposób złożyć się nie dała.
Po wielu niefortunnych próbach, postanowiono odłożyć zmudną pracę do wieczora.
Akurat panna Weronika dała znać, że obiad na stole.
W jadalnym pokoju znajdowała się już pani Lucyna i jej brat.
Gdy Jajko wszedł, ukłonił się paniom z uprzedzającą galanteryą, lecz pani Lucyna zbliżyła się sama do niego i podając mu rękę, rzekła:
— Zamiast przywitania, należy się panu wymówka: godziłoż się od tak dawna w Maciejowie nie być?
— Pani dobrodziejko — odrzekł — od dziś rana naprawiam to przewinienie.
— Tak, naprawiasz pan zegary, jak słyszę.
— A wiesz, Lucynko, — zawołał z ożywieniem pan Mikołaj — Symplicyusz jest majster. Jak zaczął kukułkę na wszystkie strony obracać, za sznurki ciągnąć, mieszkami ruszać, tak kuknęła.
— Zdaje ci się.
— Przecież słyszałem na własne uszy. Słowo