Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 187 —

wrażenia. Na razie nie mogłam się zdobyć na odpowiedź, a raczej nie mogłam tej odpowiedzi wymówić; dopiero po upływie kilku minut rzekłam: „Będę twoją Andzią na zawsze.” Oto i wszystko. Wobec tego, ku wielkiemu niezadowoleniu wuja Piotra, odrzuciłam oświadczyny kilku konkurentów.
— A dlaczego nie wyjawiłaś mu właściwego powodu?
— Postanowiliśmy zachować zamiary nasze w tajemnicy, do czasu przynajmniej.
— Więc o tem nikt nie wie, nawet matka twoja?
— Przed matką nie ukrywam się z niczem; ona wie, ale, proszona o dyskrecyę, święcie dotrzymuje słowa. Mam też nadzieję, że i ty moje dzisiejsze zwierzenia zostawisz przy sobie.
— Bądź pewna, Andziu. Ty go bardzo kochasz?
— Czyż w tego rodzaju uczuciu może być stopniowanie? Nie wyobrażam sobie. Można kochać, lub nie kochać, ale zdaje mi się, że kto kocha, to kocha całą siłą uczucia. Alboż ty nie wiesz o tem? — dodała. — Tak, Janeczku; wiedz, że twoja siostrzyczka jest od trzech lat z górą narzeczoną i domaga się, żąda, prosi, żebyś pokochał człowieka, którego wybrała. On tego wart.