Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 182 —

że jutro powitam panie w naszych progach, i panią również — dodał, zwracając się do wdowy.
— Gdzież nam do zabaw! — odrzekła — przecież jesteśmy w żałobie.
— Alboż to zabawa!? Czy bal z tańcami wydaję? Na takich zabawach, jakie u nas, w naszych dworkach bywają, można i w żałobie bywać. Rozmowa, wymiana myśli, wspólne przepędzenie czasu, a dla amatorów stolik do kart. Znajdziemy się w tym samym komplecie, co i teraz; może jeszcze przybędą dwie, trzy osoby. Powołuję się na zdanie pani Justyny, czy panie mogą być na takim balu.
— Bez kwestyi mogą. Przyjedziemy wszystkie.
— I pan Jan.
— Naturalnie; zabrałam go na całe święta, więc gdzie my będziemy, tam i on.
— A jednak ja jutro rano ucieknę — rzekł młody człowiek.
— Ciekawam, dokąd i poco?
— Do Krasek i do Królówki na kilka godzin; spotkamy się w kościele.
Andzia położyła rękę na jego ramieniu i rzekła szeptem:
— Z Królówki powrócisz tu, do nas, a stąd dopiero do kościoła.
— Dlaczego?