Strona:Klemens Junosza - Z mazurskiej ziemi.djvu/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Taka to jest logika budzącego się serca; i nie dziw, budzi się ono, jeszcze dobrze oczu nie przetarło, jeszcze jest może pod wpływem sennych rojeń i marzeń, a zatem nie rozumuje zbyt ściśle... marzy.
Dźwięczny i donośny głos ciotki Józefy przerwał marzenia dziewczyny...
— Klarciu! Klaruniu!... rozlegało się wołanie.
Klarcia podniosła się z ławki i szybko pobiegła w stronę dworku.






V.

W Starzynie późno spać chodzili. — Oprócz sztywnej miss, która punktualnie o godzinie 10-tej układała do spoczynku swe angielskie kości — wszyscy czuwali, zebrani w ogromnym salonie. Pan domu, pół leżąc w pięknym, niegdyś aksamitnym, a dziś dobrze już wytartym fotelu, wzdrygał się nerwowo, ilekroć doleciał go ostrzejszy głos żony. Pani koronkową chusteczką tłumiła ziewanie, a piękna Natalcia, to przekomarzała się z Alfredem, to znów wysuwała się przez otwarte drzwi na werendę, nucąc pod nosem jakąś piosnkę skoczną.
W ogóle w tem towarzystwie panowała atmosfera ciężka; złota nędza wyglądała tu z każdego