Strona:Klemens Junosza - Z Warszawy.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pewne decorum. Pozycya towarzyska tego wymaga.
— No tak; chociaż, jeżeli mam prawdę powiedzieć, według mego zdania, koniecznem to nie jest.
— Przeciwnie, niezbędne.
— Szkoda pieniędzy.
— Widzi dziadzio, między obcymi trzeba zawsze to mieć na pamięci, że jak cię widzą, tak cię piszą, a ja chciałbym, żeby mnie dobrze pisano. Rodzice zasyłają dziadziowi najpiękniejsze ukłony i oczekują z upragnieniem obiecanego przybycia. Kiedyż się dziadzio wybierze? Może teraz ze mną razem, weselej będzie niż samemu, tembardziej, że ta nasza kolej piekielnie nudna, wlecze się jak żyd ze smołą.
— Kolej za powoli chodzi?...
— O tak; my dzisiejsi jesteśmy trochę grymaśni pod względem postępu i chcielibyśmy mieć to, co mają zagranicą.
— No, no.
— Czas to pieniądze — powiada anglik. Ale widzę, że dziadzio jest dzisiaj jakiś smutny. Czy nie chory?
— Nie, ale roztrojony bardzo, mam widzisz bo różne zmartwienia.
— O! to niedobrze; człowiek w takiem położeniu jak dziadzio, nie powinien się martwić. Co tam zresztą, wszystko głupstwo! Niech no się dziadzio