Strona:Klemens Junosza - Wybór pism Tom VII.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.



VIII.

Panna Izabella była w bardzo złym humorze od samego rana; pijąc herbatę, stłukła filiżankę naumyślnie; pokojówce dowiodła, że nie umie prasować, a nawet na czułe „dzień dobry” pana Kintza nie odpowiedziała wcale. Wzięła do czytania książkę, lecz po chwili rzuciła ją w kąt, usiadła do fortepianu, lecz po uderzeniu kilku akordów zamknęła go z trzaskiem, zerwała w ogrodzie masę kwiatów i poszarpała je na strzępki. Nic jej nie smakowało; wszystko było złe, i wyraźnie zapowiedzizła cioci, że chce umrzeć, ponieważ jej się życie sprzykrzyło.
Ciocia dostała, jak zwykle, palpitacyi serca, a stary Kintz, jako człowiek silniejszej kompleksyi, widząc co się święci, wzruszył ramionami i udał się do swoich zatrudnień, w przekonaniu, że ta przelotna burza przeminie wkrótce.
Przewidywania Kintza nie ziściły się; panna wciąż była pochmurna i rozdrażniona, a na jej twarzy malowało się zniecierpliwienie i niepokój.
Po południu nadjechał sędzic.