Strona:Klemens Junosza - Wyścig dystansowy.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jedźmy; a myśmy wszyscy mówili do Uszera: Uszer, jedźmy — i myśmy pojechali. Niech wielmożny pan pozwoli nam tu być trochę — my mamy swoich żydków na szosie. Jak się tylko zacznie, oni dadzą znać.

Paweł.

A któż wam broni, skoro chcecie patrzeć...

Plajterman.

Kto nie chce patrzeć? Parobki, dziewki — wszystko śpieszy na szosę... a od pana Karola służąca też tu jest. Myśmy ją dogonili pod lasem.

Atanazy.

I ta, od czasu do czasu!

SCENA III.
Ciż — Ewa — Sabina — Anna (wchodzą z prawej strony).
Paweł.

W sam czas panie przychodzą (spogląda na zegarek). Według mego obliczenia, pierwsi jeźdźcy powinni się ukazać za chwilę. Stąd widać ich będzie doskonale. W tej chwili każę podać krzesła, przyniosę lunetę polową i lornetki teatralne.

Sabina.

Ach, jaki pan dobry!... Zachwycone jesteśmy jego uprzejmością. Ja umarłabym chyba