Strona:Klemens Junosza - Willa pana regenta.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zamążpójściu córki umarł, i Młynków, bardzo ładny majątek, jej, jako jedynaczce, się dostał. Podobno i kapitał był spory, ale tego dokładnie nie wiem.
— Proszę ojczulka, i cóż się stało z tem wszystkiem?
— Jeżeli chcesz wiedzieć, wyliczę ci znowu kilka aktów notaryalnych, gdyż ta rodzina zaszczycała mnie swojem zaufaniem... Otóż w rok po śmierci Jaskólskiego, pani Zofia Marcelina Wierzbińska dała generalną płeniponitencyę do wszelkich spraw, majątku jej dotyczących, małżonkowi swemu, Floryanowi. Perswadowałem, żeby tego głupstwa nie robiła — nie usłuchała dobrej rady. Stało się.
— A cóż ojczulek w tem widział złego?
— Zaraz się to okaże, a przy sposobności niech to sobie panna Wanda zapisze, że z tego rodzaju aktami trzeba być bardziej ostrożną, aniżeli z ogniem. Owoż w niedługim czasie później, sporządzałem akt kupna i sprzedaży lasu w Młynkowie. Czternaście włók starodrzewiu, kochaneczko, nabyli za psie pieniądze Dawid Grünblat i Abram Makagiger.
— Pan Floryan im sprzedał?
— Nie pan Floryan, tylko pani Floryanowa.
— Na cóż jej było tyle pieniędzy?
— Alboż ona wiedziała o tej sprzedaży?
— Więc jakże?
— Miała przecie pełnomocnika generalnego