Strona:Klemens Junosza - Willa pana regenta.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

że lepiej dobremu rolnikowi na złej roli, aniżeli złemu na tłustej.“
— Święta prawda.
— O już że prawda, to prawda. On nigdy próżnego słowa nie wyrzekł, a kto tylko chciał słuchać uważnie, to się dużo dobrego nauczył. On ludziom przykład dawał: przy plebanii na piasku sad założył, prawie że własnemi rękoma: niech wielmożny pan pojedzie zobaczyć, jakie tam drzewa! I zawsze, jak się kto użalał na biedę, to mówił: „Głupstwo, bracie, nie daj się, mocuj się z nią, bierz ją za łeb, a ostro. Skoro masz ręce silne, a głowę na karku, to ją pokonasz, żeby ona nie wiem jaka była!“ To też ludzie brali się na pazury, i prawdę mówiąc, biedaków między nami mało, bogatych też niewielu, ale żyjemy nie nadzy i nie głodni. I to nieraz nam przykazywał, żeby bogactwa nie łaknąć, bo ono, mówił, nie jest szczęściem dla człowieka; ono, niby bardzo słony śledź, pragnienie rozbudza, i to takie szkaradne, że go wodą nie ugasisz, nie ugasisz niczem. Bogaty, jeżeli ma tysiąc, jużby chciał dwóch, ma dwa, trzech żąda, trzy złoży, już mu się zachciewa pięciu, dziesięciu, dwudziestu, i tak bez końca i miary — ciągle, dopóki nie przyjdzie na niego ostatnia chwila. Ma też wtenczas bogactwo: dół w piasku i cztery deski!... Tak to, wielmożny panie, nas prostaków uczono, i tak my sobie sami miarkujemy.
Długo jeszcze regent rozmawiał z chłopem, lecz