Strona:Klemens Junosza - Willa pana regenta.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zdanie później, obecnie chętnie posłucham dyskusyi.
— Co tu dyskutować! — zawołał zaperzony Kalasanty — kazać, w razie nieposłuszeństwa ukarać, i już...
— Wybaczy szanowny kolega — odrzekł cichym, słodziutkim głosem Salezy — że zdania jego nie podzielam.
— Proszę! na jakich zasadach? ja tu przynajmniej opieram się na prawie władzy rodzicielskiej, a ty na czem?
— Powoli, powoli. Wspominałeś o karze. Karać można tylko za przewinienia, kto zaś karygodnego czynu nie popełnił, ten nie kwalifikuje się do kary...
— Jak to nie popełnił?.. Panna Wanda popełniła cały szereg czynów mogących i słusznie obrazić ojca...
— Naprzykład?
— Powiedziałem ci to już przedtem szczegółowo.
— No... no... Z tego, com od ciebie usłyszał, przekonywam się, że młoda osoba zastanawia się i myśli — w tem nic karygodnego niema... dalej, że chciałaby się czegoś nauczyć i pracować. Jak żyję na świecie, a żyję blizko siedmdziesiąt lat, nie słyszałem, żeby kogo za takie intencye do odpowiedzialności pociągano... Dalej, panna Wanda podobno nie chce teraz iść za mąż, chociaż ojciec jej tego sobie życzy.