Strona:Klemens Junosza - Wdowa z placem.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 73 —

— Pan Franciszek! — zawołała wdowa z uśmiechem.
— Albo cóż?
— Zabawny!
— Czy dla tego, że jest dobrej tuszy? Tacy bywają najpoczciwsi, powolni, łagodni, spokojni, nie grymaśni.
— Nie wiedziałam, że ciocia ma taki szczególny gust.
— Ja już nie mam żadnych gustów ani predylekcyj, tylko podobał mi się pan Franciszek, jeżeli mam szczerze powiedzieć dla ciebie.
— Bardzo dziękuję — odrzekła z uśmiechem — bardzo cioci dziękuję, ale za nic na świecie nie chciałabym zostać żoną tego pana.
— Nie zarzekaj się, może właśnie on, a nie kto inny jest przeznaczony dla ciebie. Bo mów co chcesz, śmiej się z tego lub nie, ale ja w przeznaczenie wierzę, szczególniej co do śmierci i co do małżeństwa.
— Słyszałam, że tylko turcy mają takie przesądy.
— Oni swoją drogą — ja swoją — oni mają słuszność, ja również, zresztą jest to rzecz znana i dowiedziona.
— Dowiedziona?
— Sprawdzona i sprawdza się na każdym kroku... Oto niedawno, jedna z moich zna-