Strona:Klemens Junosza - W głuszy leśnej.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dalekich, kiedy jeszcze dzieckiem była i tu właśnie, w tem mieście, które dziś w wodach jeziora spoczywa, dziecko to rozwinęło się, przemieniło niby drobny pączek w kwiat wspaniały. Wieści o tej pięknej doszły do zamku i srogi pan pragnął ujrzeć dziewczynę — i ujrzał ją w kościele, i olśniony został jej urokiem Niezwykłym. Wszystkie skarby zamku oddałbym za nią! — zawołał — ale ojciec mu odrzekł: nie, prędzej się wszystkich swoich skarbów, aniżeli dziecka pozbędę. Pan odjechał zagniewany i chmurny, a dziewczyna znikła. Ojciec ją ukrył tak dobrze, że pachołkowie nie mogli jej znaleść, pomimo poszukiwań ciągłych. Wtenczas pan, zniecierpliwiony że znalazł się ktoś, co się śmiał woli jego sprzeciwiać, nocą, ze zbrojnym hufcem wpadł do miasta. Wzniecili pożar w kilku miejscach. Kazali uderzyć w dzwony. Kto żył, wybiegał na ulice i place. Kupiec z córką, pod opieką kapłana, w kościele znalazł schronienie. Wypatrzyli to siepacze, znać panu dali... Wpadł z mieczem w ręku, ojca i kapłana na stopniach ołtarza zabił, dziewczynę porwał na konia i do zamku uszedł, a całe miasto siepaczom na łup wydał. Nie cieszyli się długo zdobyczą... Miasto zapadło się w ziemię, mordowanych i morderców woda zalała... Pan z dzieweczką na ręku wpadł do zamku, a był już ranek wtedy, słońce wychylało się z za wody. Kiedy pan stanął w zamku i zemdloną dziewczynę z rąk wypuścił, ona zmieniła się w białą gołąbkę, i przez otwarte okno popłynęła w powietrze. Pan wydał okrzyk gniewu i chciał rzucić się w pogoń, ale stało się, że jakby zaniewidział, blask słoneczny raził go — patrzeć nie mógł... I nie dziw, ta noc, która przemieniła dziewczynę w gołąbkę, ta sama noc zrobiła z pana strasznego, ogromnego puchacza... Od tego czasu przepędza on dnie w najciemniejszych kątach zwalisk, a nocami cichym lotem przebiega nad lasem, polami, jeziorem... Jego najmilszy giermek nietoperzem się stał, i skarbów w podziemiach pilnuje... Są ludzie, którzy utrzymują, że ten wielki, straszny puchacz dotychczas żyje i w nocy nad zwaliskami krąży, że go nie dosięgnie nigdy kula strzelca, nie dotknie go śmierć. Do końca świata pilnować ma tych zwalisk. Oto i cała legenda.

(D. c. n.)